Info

a long journey through time and space

N- Jeżeli było Borneo to musiał być także wypad do Brunei. Naczytałam się o wielkim bogactwie tego kraju dlatego też oczekiwania miałam wygórowane. Bogactwo owszem jest , ale niestety jedynie w kieszeni Sułtana.
Nikt oczywiście złego słowa o nim nie powie, ale większość osób które tu poznaliśmy krótko podsumowuje swój kraj: ‘strasznie tu nudno’, ‘nie ma co robić’. Są powody- pić nie można, palić nie można. Nie ma klubów, imprez. Nie ma galerii, teatru. Jest kino, w którym podobno ‘słabo grają’.  Nie wspominając też o tym, że wszystko jest tu dwa razy droższe niż w pozostałej części Borneo. Najlepszą więc rozrywką Brunejczyków jest jedzenie.

Naszą rozrywką okazała się wycieczka (nasza pierwsza płatna wycieczka z biura podróży ponieważ inaczej się nie dało) do parku narodowego (czyli lasu tropikalnego w pełnej formie) Ulu Temburong. Było wszystko co powinno być – nocny wypad po lesie w towarzystwie gryzących do krwi mrówek gigantów, chrząszcza śmierdziucha (taki owadzi skunks), kameleona, małp, niesamowitych owadzich dźwięków roznoszących się po całym lesie i innych ciekawostek. Czułam się jak osoba wierząca w wielkim kościele- malutka, bezbronna i przytłoczona wielkością tego miejsca. Pierwszy raz znalazłam się w miejscu w którym to nie człowiek rządzi tylko przyroda.

N- There was Borneo, there had to be also Brunei. I have read a lot about how rich this country was so I had pretty huge expectaions. Rich is, but only Sultan. Nobody of course would say a bad word about him but most of the people we met said the same about their country ‘it is a boring place’ and ‘there is nothing to do here. Fair enough – you can’t drink or smoke here. There are no clubs, no parties. No galleries or theatres. There is one cinema, where apparently there are ‘not many good shows’. Not mentioning the fact that Brunei is twice as expensive as the rest of Borneo. The biggest entertainment is here is eating.

Our entertainment turned out to be an organised trip (first paid trip we did during our travels as there was no other way) to the national park Ulu Temburong. We got everything we needed- a nightwalk through the forest together with bloodsucking giant ants, stinky beetles (some sort of insect skunk), cameleons, monkeys, incredible insect sounds and other curiosities. I felt like a believer in a big church – small, vulnerable and overwhelmed by the size of the place. First time I was in a place where not human rules but nature.

4 copy

7 copy

8 copy

Comments

No comments yet.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

Basic HTML is allowed. Your email address will not be published.

Subscribe to this comment feed via RSS