Dzisiaj w sklepie spożywczym ktoś mi powiedział że zazdrości nam podróżowania, miejsc i “żyć” które odkrywamy. Ta chwila, ta rozmowa uzmysłowiła mi że żyję życiem o którym zawsze marzyłem, aż trudno mi w to uwierzyć. Gdy czegoś się nie wypowie na głos, nie istnieje, to jest trochę tak jak z fotografią, dopóki nie zostanie wydrukowana, to nigdy nie powstała.
Po wyprawie na łódki zmieniliśmy otoczenie, Amsterdam i Berlin, wielkie miasta, odwiedzimy u przyjaciół. Kolejne wystawy, wyprawy rowerowe, beztroskie szwędanie się godzinami.. W zeszłym roku gdy byłem w Holandii, Łukasz i Sheryl oczekiwali dziecka, tym razem miałem już okazję poznać nowo narodzonego Jazza. Przyszłego muzyka.
|
Today in grocery shop someone told me that he envy us our journey, places and “lifes” that we discovered. This moment , that chat impressed me that I live the life I always wanted to live, it’s hard to belief. When something is not told, it doesn’t exist, the same is with photography, never printed, never came to existence.
After the boat trip, we changed environment, Amsterdam and Berlin, two big cities, visiting friends. Another exhibitions, bike trips, wondering around. Last year when I went to Netherlands, Łukasz and Sheryl were expecting a child. This time I had this opportunity to meet Jazz. Future musician.
_